wtorek, 24 stycznia 2012

Pierwsze wrażenia - Deadly Premonition

Chyba nie grałem w żadną inną grę, która proponowałaby we mnie takie polaryzujące odczucia.

Z jednej strony - gra jest brzydka, pełna elementarnych błędów i niedociągnięć, o których powinniśmy zapomnieć lata temu.

Z drugiej - widać, że to dzieło pełne „miłości” i pasji, a dodatkowo podobnych gier na rynku po prostu nie ma.


Jako agent Francis York Morgan spędziłem do tej pory nieco ponad 20 godzin, a to moja historia...


Zacznijmy od negatywów, gra jest brzydka. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Nawet gdyby wyszła na PS2, nie zebrałaby żadnych nagród za grafikę. A jak na grę, która została wydana w 2010 r. to już w ogóle.

Absolutnie by mi to jednak nie przeszkadzało, gdyby gra była płynna. Nie ma jednak co na to liczyć.

Silnik jest tak kiepsko napisany, że odbicia w lustrach są chyba w 1/4 rozdzielczości gry, żeby zachować jakąkolwiek płynność. Wręcz jestem tego pewien, bo w pewnym momencie widzimy grę z dwóch różnych perspektyw (czasami wręcz ten sam pokój). Renderowanie sceny z dwóch perspektyw po prostu zmniejszyło płynność gry poniżej akceptowalnego poziomu.

No i po trzecie, sterowanie zaprojektował ktoś niespełna rozumu. Zapewne znajdą się ludzie, którzy będą bronili niemożności jednoczesnego chodzenia i strzelania (skoro to samo robili z Resident Evil 4), twierdząc, że to potęguje klimat survival horroru. Mówi się trudno, każdy ma prawo do swojego (nawet błędnego) zdania. Ale chyba nikt nie powie mi, że użycie czegoś innego niż triggery do wyciągnięcia broni i strzelania/atakowania jest normalne. Tak samo jak użycie lewego analoga do celowania.


Niemniej...


Jestem tą grą urzeczony. Twin Peaks to jeden z moich ulubionych seriali, a Deadly Permonition czerpie z niego całymi garściami, nawet kopiując bohaterów (zamiast kobiety z pniakiem mamy kobietę z wazą) czy sytuacje (załamanie nerwowe ojca Laury Palmer). Niektórym takie "zżynanie" może się nie podobać, mnie akurat nie przeszkadza.

Druga sprawa, to fakt, że mamy tu do czynienia z przyzwoicie zrobionym sandboxem. Pomiędzy misjami możemy oczywiście jeździć sobie po całym miasteczku i okolicach wykonując najróżniejsze zadania dla mieszkańców.

W grach takich jak GTA zawsze mnie denerwowało, że od czasu do czasu trzeba było porzucić fabułę, żeby zająć się jakimiś głupimi zadaniami (jeździj taksówką przez 5 godzin żeby zebrać kasę, albo podbij 79 terytoriów). Tu w zasadzie takich rzeczy nie znajdziemy. Owszem, zadań pobocznych jest sporo, ale nie są one nigdy długie, a poza tym są naprawdę opcjonalne. Niektóre z nich zdecydowanie ułatwiają rozgrywkę poprzez udostępnianie lepszych broni. Niemniej, gra jest do przejścia (chyba na każdym poziomie trudności) jedynie koncentrując się na fabule.

Dodatkowo postacie mają swój własny rytm dnia, którego przestrzegają, nasz bohater musi się golić (w zasadzie nie musi, jeżeli nie przeszkadza nam jego broda), zmieniać ubrania (chyba, że lubimy latające muchy sugerujące przykry zapach), jeść i odpoczywać. I wszytko to jest absolutnie urzekające w tak niskobudżetowej grze.


Na zakończenie jeden z zapadających w pamięci przerywników.


niedziela, 1 stycznia 2012

Grostanowienia noworoczne 2k12

Na początek, muszę niestety się przyznać, że żaden z zamierzonych celów w 2011 r. nie został osiągnięty.


Co gorsza, kupka wstydu zamiast zmaleć, zwiększyła się o 0.3 punkta procentowego do 71.6%.

Niestety, ilość skończonych w tym roku gier był zdecydowanie mniejszy niż rok temu (z 30 do 16), co związane jest z bardziej przyziemnymi sprawami. Bywa. Na swoją obronę powiem, że nie wybierałem prawie żadnych tytułów, które da się przejść w 30 minut żeby sobie poprawić statystykę.


Małe podsumowanie zakupów:

  • W 2011 nabyłem 102 gry (o 24 mniej niż w 2010 więc jest ok)
  • 11 na Xboxa 360 vs 91 na PC
  • 8 gier bez obniżki o co najmniej 50%. Były to:

  1. Magicka - w sumie za zakup w pierwszym tygodniu była jakaś obniżka + darmowe DLC, więc nie wiem czy to się nie wyrównuje, ale na wszelki wypadek wrzucam to na listę.
  2. Deathsmiles - lubie strzelanki, więc chciałem nagrodzić Risisng Star za wydanie tego tytułu. W dodatku nie byłem pewien jak duży nakład wydano tego tytułu.
  3. Deadly Permonition - po obejrzeniu dwóch Endurance Runów na Giantbomb wiedziałem, że tę grę muszę mieć, mimo że poziom wyszlifowania pozostawia wiele do życzenia.
  4. Witcher 2 (edycja kolekcjonerska) - w zasadzie preordera złożyłem w 2010, ale grę dostałem dopiero w 2011.
  5. Duke Nukem Forerver (w dodatku wersję Balls of Steel) - nie spodziewałem się wiele po tym tytule, ale to kawał historii. Patrząc wstecz mocno chybiona inwestycja, bo gra jest tania jak barszcz (o jakości nie wspomnę).
  6. Beyond Good & Evil HD - w sumie mam już wersję PC, ale chyba chciałem nagrodzić Ubi za wydanie tego nieco zapomnianego tytułu.
  7. Jamestown - kolejny shmup, w dodatku niezależnie wydany i zajebisty
  8. Dungeons of Dredmor - kolejna gra niezależna, tym razem fajny roguelike.

  • 36 kupionych gier to były gry niezależne (głównie wchodzące w skład jakiś indie bundli),
  • 47 kupionych na wyprzedażach Steamowych (8 na GOG, a tylko po 1 na wyprzedażach Originu i Gamersgate).
  • 4 gry dostałem w prezencie: Alien Breed 2 za kupony na Steamie, Sequence od Feepa, który rozdawał go każdemu chętnemu użytkownikowi NeoGAFu, Alice: Madness Returns w ramach rewanżu od Michała, i DiRT3 dzięki promocji AMD (też od Michała).

Na jakie gry najwięcej poświęciłem czasu w 2011 r? Tradycyjnie muszę zaufać serwisowi Raptr, chociaż wiem, że sporo w tym roku grałem odłączony od sieci, więc statystyki są nieco niekompletne. W dodatku Raptr nie ma klienta pod MacOS więc część grania pod tą platformą jest nierejestrowana.


Project Gotham Racing 4 (30 godzin). Pewnie bym spędził na tym tytule dużo więcej czasu, ale zadowoliłem się przejściem wszystkiego na srebro + trochę wyższych ocen. Trochę szkoda, że nie zapowiada się, że zobaczymy kiedyś PGR5, bo gierka była zacna. Niestety, w czasach kiedy MS wypuszcza Forzę co 18 miesięcy, byt innych wyścigów od tej samej firmy jest pozbawiony sensu.








Outland (15 godzin) - całkiem sympatyczny action-adventure na XBLA. W sumie nie wiedziałem, że aż tyle zajęło mi przejście, myślałem, że góra 5-6 godzin.













Stuntman: Ignition (12 godzin) - nawet nienajgorsze „wyścigi”, gdzie wcielamy się w kaskadera kręcącego filmy. Do ideału brakuje lepszego framerate, bo gra momentami mocno klatkuje.










Star Wars: Jedi Knight: Mysteries of Sith (11 godzin) - kurcze jedyny pecetowy tytuł w zestawieniu. Ale przynajmniej dobry FPS.












Enslaved: Odyssey to the West (10 godzin) - całkiem odprężająca gra przygodowa. Gdyby nie kiepski framerate była by jedna zdecydowanie lepsza.









Być może, zamiast Enslaved powinna być na liście The Darkness, bo Raptr pokazuje że spędziłem 20 godzin jako Jackie Estacado, ale wiem, że tak mniej więcej połowę (do kościoła) grałem w poprzednim roku, później jeszcze lekko grindowałem achievementy. Starbreeze zna się na zabawie światła i cienia, ale strzelankę zrobiło z tego mocno przeciętną (podobnie jak było z Riddickiem). Niemniej, nie żałuję, bo sama gra jest dobra.


No to plany na rok 2012?

  1. Kończyć więcej gier. Kupka wstydu ma zejść do 66.6%, bez wykrętów. A to oznacza, że nie kupować tytułów nawet tylko dlatego, że są tanie. Jak są teraz tanie (szczególnie na Steamie), to znaczy że będą równie tanie w przyszłości, albo nawet będą jeszcze tańsze.
  2. Nie kupować gier jeżeli nie są co przecenione o co najmniej 66%. Znowu, daję sobie 6 tytułów, którymi mogę nagrodzić twórców większą kwotą (jedną z nich na pewno będzie Torchlight 2, to wiem na pewno).
  3. Skończyć wreszcie te tytuły, które mam pozaczynane i poodkładane na później. W szczególności chodzi o Personę 4, Batman: Arkham Asylum, Rainbow Six: Vegas, Final Fantasy IV.
  4. zacząć w końcu ponownie pisać na tym blogu :)

PS. Dziękuję również ekipie gameplay.pl, za to że pamiętali i POKE :)