piątek, 24 września 2010

Jak pokochałem masochizm - suplement



Na specjalne zamówienie końcówka VVVVVV. O dziwo (?) przy zwolnieniu gry do 80% gra jest dużo prostsza. Najtrudniejszy moment przy 100% znajduje się w 12:04 filmu. Zginąłem tam prawie 200 razy.

środa, 22 września 2010

Jak pokochałem masochizm


Jestem już w takim wieku i mam tak niewiele czasu na granie, że frustrujące gry po prostu mnie wkurzają. Tak wkurzają, że zwykle rzucam je w kąt i daje sobie z nimi spokój (albo nawet nie zabieram się za nie bo i po co marnować czas i pieniądze).

Jednak z VVVVVV jest nieco inaczej. Nie wiem czy to chęć pomocy niezależnym twórcom czy fakt że niecałe 5 euro to żadne pieniądze, ale postanowiłem się poświęcić i zakupiłem właśnie ten tytuł.

VVVVVV to platformówka, w której nie możemy co prawda skakać, a jedynie odwracać grawitację. I w ten sposób przemieszczamy się po statku kosmicznym i okolicach.
Grafika stylizowana jest na tę z C64, nawet loader jest podobny. Mnie od razu przyszedł do głowy Jet Set Willy oraz Monty on the Run. Dwie komnatówki, w których trzeba było po prostu przeżyć zbierając najróżniejsze przedmioty. Tu zbierania nie ma, w każdym razie nie jest to do niczego potrzebne. Ot, musimy jedynie znaleźć kilku zagubionych członków załogi. Proste?


Pierwsze przejście zajęło mi nieco ponad 2 godziny (faktycznego czasu gry pewnie było nieco mniej, bo nawet na mapie czas leci) i 1280 zgonów. Z czego 351 już na samym końcu. Na szczęście tu odrodzenie następuje praktycznie od razu i przy samym miejscu gdzie zginęliśmy. Nie ma też nudnych przerywników czy niczego innego. Nie ma czasu na złość czy zniechęcenie. To chyba uratowało mnie przed skasowaniem gry.

Grę możecie zakupić na Steamie za 5 euro, bądź bezpośrednio od twórcy za około 16 zł (płatność kartą bądź paypalem). Czy warto? To już trzeba sprawdzić samemu (np. dzięki demo, które jest dostępne m.in. na Steamie zarówno w wersji PC jak i MAC oraz na serwisie Kongregate). Ja tam nie żałuje i pewnie jeszcze raz czy dwa podejde do tego tytułu. Następnym razem chce zejść poniżej 1000 zgonów. I od razu proponuję ułatwić sobie zabawę "spowalniając" grę do 80%. Na 100%, na których przeszedłem grę, sterowanie wydaje mi się zbyt niedokładne. Nasz ludek ma zbyt dużą bezwładność przez co ciężko nim operować na krótkich powierzchniach. Choć nawet przy 80% nie można powiedzieć, że VVVVVV to bułka z masłem bo będziecie ginąć i to gęsto. A na koniec krótki filmik na zachętę.

>

Mój werdykt:
Okej
Zrobił: Terry Cavanagh
Wydał: Terry Cavanagh
Rok produkcji: 2010
Cena: ~15-20 zł

sobota, 4 września 2010

Rezurekcja


No dobra. Skoro doczekaliśmy się wskrzeszenia Duke Nukem Forever, pomyślałem że nie mogę być gorszy i oficjalnie oznajmiam że POKE odżywa na nowo.

Zacznijmy więc od tego, co sądzę o DNF.

Nawet po sławnym obrazku z latającymi świniami nie specjalnie mogłem uwierzyć, że ktoś na serio postanowi dokończyć coś nad czym 3D Realms pracowało ostatnie lata. Pewnie nie tylko ja myślałem, że w projekt wpakowano już tyle pieniędzy, że nawet naście milionów sprzedanych egzemplarzy nie zwróci zysków i lepiej przyznać się do porażki.

A jednak niemożliwe okazuje się możliwe.

Trochę martwią mnie co prawda już narzekania, że to żałosny skok na kasę, że gra wygląda przestarzale, że można mieć tylko 2 bronie naraz i takie tam. Ilość narzekania jest tak ogromna, że aż przykro przykro się robi że gracze są tak zgryźliwi. Tak, Gearbox dokańcza tę produkcję zamierzając na niej zarobić. Dlaczego w ogóle to kogoś dziwi? Czy nie po to istnieją firmy? Żeby zarabiać? No chyba, że ktoś żyje w idealnym świecie gdzie każdy robi wszystko altruistycznie, wtedy przepraszam nie mam żadnych pytań.

Ja wiem, że tę grę kupię w dniu premiery (i to pewnie wersję kolekcjonerską jeżeli będzie ciekawa). Nie dlatego że spodziewam się, że to będzie najlepsza gra pod słońcem. Ba, wiem że nie będzie. Będzie widać że gra powinna wyjść dwa lata wcześniej (co najmniej), żeby zachwycać. Że wydzielanym testosteronem i głupimi odzywkami głównego bohatera można obdzielić niewielką armię. To samo było z Duke Nukem 3D, a mimo to nikomu to jakoś wtedy nie przeszkadzało.

Mimo wszystko kupię tę grę dlatego, że takich gier już teraz sie nie robi. Tak samo, jak się nie robi filmów w stylu lat 80ch. Granie w kolejnego z kolei FPSa osadzonego czy to w którejś z Wojen Światowych czy w obecnych konfliktach na Bliskim Wschodzie mnie się po prostu znudziło. Bohaterowie obecnych FPSów mnie znudzili swoją anonimowością i brakiem charakteru. A Duke? Duke może i nie ma za grosz taktu i zachowuje się jak typowy nastolatek, ale przynajmniej ma jaja. I właśnie dlatego już teraz wyczekuje podania daty premiery.

Poza tym, wierze że Gearbox przynajmniej zrobi z tego tytułu przyzwoitą grę. Lepszą niż długoletni i pokręcony życiorys powinien pozwolić grę. Jak dla mnie to wystarczy. Nie jestem na tyle zblazowany, że coś poniżej 90% na metacritic i 50 nagród GOTY mnie nie interesuje. Jeżeli Duke Nukem Forever zaoferuje mi tyle samo przyjemności z grania co dajmy na to Wolfenstein czy 50 Cent: Blood on the Sand, dla mnie to starczy.