niedziela, 29 czerwca 2008

Recenzja: Pokemon Yellow

Dziś będzie o Pokemonach (naprawdę), a dokładniej o grze Pokemon Yellow. PY, to kwintesencja pierwszej "generacji" kieszonkowych potworów. A przynajmniej do czasu, aż na GBA pojawiły się rimejki wersji Green/Red. Od pozostałych kolorów (przynajmniej w wersji na GB) odróżnia się tym, że ma lepszą grafikę (obsługuje GBC) oraz tym, że jesteśmy "skazani" na podróżowanie z Pikachu.


Jako całkowity amator w temacie nie miałem zielonego pojęcia, który stworek jest dobry a który do bani. Nie miałem też pojęcia jak następuje rozwój i jakie ataki warto im dodawać. Ot, typowa gra, która jest skierowana do indoktrynowanych kreskówką osób. Mnie pozostało posiłować się (doskonałym) poradnikom w internecie (m.in. na IGN).
Jeżeli chodzi o samą grę, to Pokemon Yellow jest typowym rpgiem. Chociaż wróć. Nie do końca typowym. To nie my zdobywamy doświadczenie, a nasze "bronie". Ale poza tym, wszystko się zgadza. Chodzimy po świecie, walczymy, zdobywamy expy, a co za tym idzie kolejne poziomy doświadczenia stając się coraz potężniejsi.



Jeżeli chodzi o poziom trudności, to nie należy on do najwyższych. Szczerze mówiąc, Pokemony mogłyby się nazywać Moje Pierwsze RPG. Questów jako takich nie ma w ogóle. Nawet takich najbiedniejszych, typu idź i wybij milion szczurów co się zalęgły w piwnicy. Chociaż nie, przez te 40+ godzin gry, parę razy proszono mnie, żebym dostarczył coś prof. Oakowi. No, ale to tyle.
Praktycznie cały czas gry upływa na chodzeniu od jednej wioski do drugiej, gridnowaniu naszych stworków, walkami z innymi trenerami i łapaniem dzikich pokemonów. A tego wszystkiego będzie naprawdę dużo. Zgodnie z prawami jrpgów, co 20 kroków czeka nas losowa walka.
Co gorsza, sama gra mocno spowalnia levelowanie, gdyż Pokemony mają ograniczoną ilość ataków. Więc, albo często trzeba wracać do Poke Center, by tam się odświeżyły, albo mieć ze sobą zapas odświeżaczy.
Generalnie, grafika jest dość przeciętna, chociaż jeżeli wziąć pod uwagę, że to gra na Gameboya, to chyba trudno oczekiwać cudów. Jasne, jest lepiej niż w poprzednich wersjach, bo jest jakikolwiek kolor, ale co to za kolor? Po prostu kolejne lokacje mają inne tła poustawiane. Jedynie walki są nieco lepiej zrobione.
Muzyka, no cóż. Powiem tylko, że po pół godzinie ze słuchawkami na uszach byłem zmęczony całym tym brzdąkaniem i wyciszyłem wszystko w cholerę. Ale chyba też odzwyczaiłem się od poziomu muzyki z oryginalnego GB.
Ale tak w sumie, to całkiem sympatycznie się przy grze bawiłem. Zbierania jest cała masa, nawet powolny rozwój "fabuły" (chcesz zostać najlepszym trenerem Pokemonów, więc musisz wziąć udział w turnieju i pokonać poprzedniego mistrza) mnie nie odstręczyła za bardzo.


Pozostaje chyba już tylko pytanie czy warto? Jak napisałem, nie bawiłem się źle, więc ja gry w Pokemon Yellow nie żałuję. Wiedziałem, że jak ktoś kopie mi tyłek, to wystarczy, że podleveluję swoje Pokemony i wszystko będzie w porządku.
Koniec końców, z czystym sumieniem mogę polecić każdemu zagranie w przynajmniej jedną odsłonę Pokemonów. Nie musi to być wersja Yellow, może być jedna ze 150 innych, bo w 90% to praktycznie ta sama gra, dopieszczana wraz z kolejną iteracją.


Mój werdykt:
Okej
Zrobił: Game Freak
Wydał: Nintendo
Rok produkcji: 1998-2000
Cena: ~30zł (plus gameboy)

Brak komentarzy: