poniedziałek, 26 stycznia 2009

Podsumowanie tygodnia XXV




Ostatnie pokłosie zakupów (został jeszcze tylko Dark Sector). Doszedł zamówiony w Game Blue Dragon (w zasadzie dwa egzemplarze, choć tylko jeden jest mój). Dodatkowo jeszcze Stalker: Czyste Niebo w jakiejś edycji limitowanej (pewnie tylko dzięki niepapierowemu pudełku). A od jednego z forumowiczów Polygamii zakupiłem Gradiusa V. Nie był tani, ale to gra Treasure, a w dodatku dobra gra Treasure, więc jest tego warta.
Pokazałbym jeszcze Ipod Toucha, którego kupiłem, ale nie pokażę. Bo się popsuł i poszedł do naprawy. Po 4 dniach. Przegrzał się, kiedy włączyłem mu wi-fi. Na (nie)szczęście kupiłem na niego parę rzeczy już. Prócz płatnego upgrade'u firmware (yeee kochamy Apple), zakupiłem też parę gierek. Galcon, to coś w stylu Riska w kosmosie, tyle że dziejącego się w czasie rzeczywistym. W demie jest tylko jeden tryb gry (w pełnej jeszcze parę dodatkowych, chociaż niestety nic specjalnego). Kupiłem też Rolando, czyli kopię LocoRoco. Trochę muszę się przyzwyczaić do sterowania, gdyż jak dla mnie jest trochę za bardzo "narowiste".
A sam Touch? Ładny, sprawny, chociaż nie rozumiem jak można mieć kalendarz bez takiej podstawowej funkcji jak kategorie zdarzeń (co też mocno mnie wkurza w symbianie). Fakt, że nie moge sobie posortować rzeczy wg daty wgrania na ipoda też jest dla mnie jakimś dziwnym wymysłem (o dziwo, w symbianie też się nie daje). No cóż, chyba za bardzo rozpuścił mnie Windows Mobile.

No dobrze, tyle z zakupowych nowości. Przejdźmy do grania. Tu niespecjalnie wiele się wydarzyło. Pograłem parę godzin w Left 4 Dead (w tym po raz pierwszy "z marszu" skończyłem choćby jedną kampanię - wcześniej grałem po każdym z rozdziałów osobno). Bardzo miło się przy tym bawiłem (szczególnie, że nie grałem sam). Jeżeli czegoś chciałbym w zawartości dodatkowej, to zdecydowanie bardziej "survivalowych" elementów. Np, żeby amunicji było mniej, ale żeby doszły jakieś bronie "białe" - siekiery, widły, piły łańcuchowe itp.
W końcu tego należy się spodziewać po filmach o zombie, nie strategicznie poukładanych składów z amunicją. No dobra, czepiam się, ale naprawdę to byłoby fajne doświadczenie.

Prócz L4D po raz kolejny przeszedłem sobie Portala, tym razem żeby zrobić sobie achievementa - Terminal Velocity (świetnie się do tego nadaje poziom 18). Niestety, wciąż nie udało mi się zrobić osiągnięcia ze skokiem dłuższym niż 300 metrów (stawiam dwa portale obok siebie - jeden w ścianie, drugi w podłodze i wskakuję, ale mi takiego skoku nie zalicza). Może poszukam jakiegoś rozwiązania w internecie.
Prócz Portalu i L4D, jedyne na co miałem czas, to pierwsze Final Fantasy w wersji na GBA. Może ta gra jest faktycznie za łatwa (albo ja za bardzo się zagrindowałem), ale jak do tej pory nie miałem z grą większego problemu.
To co mnie mocno w grze wkurza, to losowe walki. Ja wiem, że to tylko rimejk gry sprzed 20 lat, ale można byłoby się trochę do tego przyłożyć. Czy naprawdę warto zostawiać sytuację, kiedy na drużynę na 22-23 poziomie napada 4 ludzików z poziomu 1? Ci wrogowie nie stanowili śmiertelnego zagrożenia kiedy ja miałem 1-2 poziom, więc cóż teraz mogą mi zrobić? Zabrać 0,02% życia?
Co najwyżej marnują mój (cenny) czas. Nawet jeżeli nie dało się wprowadzić elementu, gdzie dużo słabsi przeciwnicy po prostu uciekają na mój widok, to może choćby jakaś wersja automatycznej bitwy? Niestety, widać, że niektóre gry się bardzo, ale to bardzo postarzały. Ale cóż, trzeba grę przejść, żeby zabrać się za kolejne odsłony.

No i to wszystko na ten tydzień.

niedziela, 18 stycznia 2009

Podsumowanie tygodnia XXIV

Końcówka szaleństwa grudniowych zakupów (trzeba zacząć oszczędzać, no i waluty nieco drożeją). Ale jak widać jest w czym wybierać.


Od kolegi Michała wreszcie otrzymałem (po kilku miesiącach oczekiwania) Red Stara, grę która powinna wyjść w jakimś 2002 roku, niestety Acclaim padło i gra przeleżała kilka lat czekając na nowego wydawcę. A szkoda, bo gra jest naprawdę fajnym shooterem dla dwóch osób. Miłośnicy chodzenia i strzelania na pewno będą zadowoleni.
Przy okazji zakupowego szaleństwa, wymieniłem sobie napęd dvd. Poprzedni pionieer (116d) przez jakiś czas szwankował, więc wybrałem 216 na sata. Pech chciał, że po zakupie stary model znowu zaczął działać (chyba się przestraszył swego losu). No, ale i tak go wymieniłem.
Z Wielkiej Brytanii przyleciało do mnie kilka nowych gier. M.in. czwarta część serii Dragon Quest (Square-Enix chyba lubi motać Europejczykom w głowach, bo żadna z części gier u nas wydanych nie ma oficjalnego numerka). No, ale gra musi poczekać na to, aż przejdę Fajnale 1-4 (czyli pewnie parę miesięcy).

A propos Final Fantasy IV to widać, też dotarło (razem z Lost Odyssey i najnowszymi przygodami Lary Croft). Niestety, wszystkie gry poczekają na lepsze czasy. Np, aż przejdę poprzedniczki.

Jeżeli chodzi o gry, to zostały jeszcze tylko dwie, a mianowicie Stuntman: Ignition i John Woo's Stranglehold Collector's Edition. Obydwie były na dobrej wyprzedaży w Game, więc nawet jeżeli trudno mówić, że to doskonałe gry, to i tak na pewno nie przepłaciłem.


No i na koniec najnowszy nabytek, telewizor do sypialni/tv/konsol, czyli Samsung LE32A756. Skorzystałem z okazji i kupiłem ten model w Saturnie "bez vatu". Przyzwoita cena, taniej niż na
alledrogo, więc nic nie mogę narzekać. No, może pilot mi się nie podoba, bo przyzwyczaiłem się do wcześniejszego modelu. Chyba trzeba będzie pomysleć nad jakimś harmony logitechu. Ale tv jest dobry. Może czerń nie jest absolutnie czarna, mnie to wali, od 5 lat nie uzywam crtków, więc do obrazu lcd się po prostu przyzwyczaiłem. Ale L4D na dużym telewizorze wygląda jeszcze straszniej niż na monitorze.

No i to tyle, z tego co już do mnie dotarło (a dotarło prawie wszystko).

Udało mi się w nowym roku przejść już całe dwie gry. Z Ghostem "zmęczyliśmy" Gearsy w coopie na hardcore. Niestety, MS ograbił mnie z co najmniej 60 punktów, bo nie zaliczył mi kilku
achievementów (np. przejścia całej gry Donem, czy przejścia całej gry na casualu /chociaż mam każdy z rozdziałów zaliczony/). No cóż, nie chce mi się chwilowo ponownie przechodzić gry, więc sobie daruję, ich strata.
Drugą grą, którą udało mi się skończyć to druga część Phoenixa Wrighta. Jest równie dobra co część pierwsza, chociaż przydałoby się więcej wykorzystywania DSa. Niestety Play-Asia podniosła cenę części trzeciej do 25$ (z 20), więc chwilowo daruje sobie jej zakup, mam w co grać przecież. A miejsce Phoenixa zajął cart Final Fantasy 1&2 na GBA. Chwilowo przechodzę część pierwszą, ale trwa to strasznie powoli. Tzn. pewnie mógłbym ruszyć dalej, ale na wszelki wypadek jeszcze grinduję postaci, żeby sobie sprzęt lepszy kupić i parę poziomów nabić.
Postanowiłem też nieco zapoznać się z Left 4 Dead. Ponieważ chcę na początek zapoznać się z poziomami i samą rozgrywką, gram sobie offline z botami. Nie jest tragicznie, chociaż zdaje sobie sprawę, że to jak lizanie lodów przez szybę. Mimo wszystko jestem całkiem zadowolony z ich "głupoty". Nie stają na lini ognia, potrafią sobie samemu radzić, owszem nie wiedzą po co na ziemi walają się karnistry z propanem (czy czymś innym), ani do czego służy zamontowany minigun, ale nie wymagam zbyt wiele.
Pograłem też nieco w Yakuzę 2. W porównaniu do jedynki widać sporo zmian na lepsze. Przede wszystkim brak jest ochydnego angielskiego dubbingu, gdzie co drugie słowo to fuck. A napisy i japońskie głosy dają naprawdę ciekawy klimat. Sama gra niespecjalnie się zmieniła. Sporo jest łażenia i jeszcze więcej bicia ludzi po pyskach. System walki uległ widocznej poprawie, ma się więcej kontroli nad tym co się dzieje.

No i to tyle, z dwóch tygodni. Chyba sporo.