poniedziałek, 23 lutego 2009

Podsumowanie tygodnia XXVII

Nie to, że mi się przez dwa tygodnie nie chciało, ale to był naprawdę mało interesujący okres. Co więcej, nic wtedy sobie nie kupiłem (tzn. kupłiem parę gierek na ipoda, ale co to za zakupy?).
W zeszłym tygodniu za to złamałem się i kupiłem Burnouta Paradise w wersji PC. Muszę przyznać, że byłem bardzo zadowolony po zagraniu w wersję demo i byłem nawet zdecydowany kupić grę w dniu premiery. Niestety, praktycznie nigdzie w Warszawie nie można było tej gry kupić w cenie 99zł (a taką cenę niekótre MM miały). Ale na szczęście, w Łodzi można kupić Burnouta za tą cenę, więc się złamałem.



I jak wspomniaem, jestem bardzo zadowolony. Gra działa szybko i wygląda obłędnie w 1080p (no co, muszę poszpanować). I w zasadzie nie licząc paru gier z Apps Store, to tyle moich zakupów growych.

Jak mówiłem, Burnout jest naprawdę świetną ścigałką, a samo otwarte miasto nie tylko mi nie przeszkadza, ale bardzo się podoba.
Jasne, początkowo bardzo przytłacza ilość możliwych dróg. Dodatkowo jeszcze jest cała masa skrótów (na szczście dobrze oznaczonych), które niekoniecznie jednak prowadzą w tym kierunku, w którym byśmy chcieli. Interfejs jest całkiem, całkiem, chociaż zdecydowanie został pomyślany pod konsolowego pada. Odnalezienie gdzie dodać przyjaciół do listy jest niepotrzebnie skomlikowane. W ogóle, do poruszania się po menu trzeba się przyzwyczaić i nauczyć, co gdzie jest. Samej gry niewiele liznąłem, ledwo licencję C zaliczyłem. Ale próbowałem grać przez sieć (zreszt w demie te można). Jest to jedna z najepszych integracji online, jaką kiedykowliek widziałem. Jasne, trzeba założyć konto na serwerach EA, ale później tylko 2 wciśnięcia przycisku i już się ścigamy online. Oby więcej takich produkcji.
Prócz Burnouta, pomęczyłem jeszcze trochę Mount & Blade. Nadal nie dołączyłem się do żadnej frakcji i po prostu jedżę po całej mapie z watahą ludzi i biję innych. Doskonała gra, i trochę szkoda, że tak mało się o niej mówi. Pewnie dlatego, że nie wygląda jak Crysis.
Po wprowadzeniu mojej kolekcjo do serwisu Backloggery (i złapaniu się za głowę, jakie mam zaległości), postanowiłem nieco nadrobić zalegloci w niekótrych grach, które zacząłem ale nigdy nie skoczyłem. Na początek wybór padł na Penny Arcade Adventures Episode One. Niestety, okazało się, że nie mam starego save'a (fakt, grałem przed formatem), więc musiałem zacząć grę od zera. Na szczęście, poszło mi tym razem dużo szybciej niż pamitałem i po 6 godzinach jestem na ostatnim bossie. Byłoby szybciej ale starałem się zebrać wszystkie śrubki. Miła gra, tylko szkoda, że prócz walki tak naprawdę niewiele tu jest.
No i moje obiecane gierki na Ipoda. Kupiłem ich już parę, toteż pozwolę sobie powiedzieć parę słów o niektórych.
Galcon, to gra przypominająca zasadami Risk, z tym że gramy w nią w czasie rzeczywistym, dzięki czemu każda z rozgrywek trwa góra dwie minuty. W dodatku można grać online, czyli jest lepiej niż średnia.
Tiki Towers przypomina popularne World of Goo, z tym, że nie sterujemy glutami, tylko małpkami i mamy do dyspozycji bambusowe patyki.
The Creeps, 7 Cities oraz geoDefense to gry z gatunku Tower Defense. Są ładne i wciągajce. Ta ostatnia jest chyba najtrudniejsza z nich wszystkich. Dlatego jej przechodzenie zostawie sobie na sam koniec.
Pinball Dreaming, to, pewnie nie uwierzycie, Pinball Dreams znany z Amigi i innych komputerów. Są cztery stoły (z zaktualizowaną grafiką, ale można grać "po staremu"). Jeżeli co mam do zarzucenia, to fakt że łatwo zatiltować maszyną (wiadomo, trzeba trząść ipodem). Ale sama gra jest praktycznie identyczna co oryginał. Co więcej, twórcy zapowiadają, że niedługo pojawi się także Balls of Steel oraz Pinball Fantasies (to jeszcze tylko Psycho Pinball i Pinball Illusions i jestemy w domu).
No i oczywicie kupiłem te Rolando, czyli klona Loco Roco. Sterowanie jest trochę "narowiste", ale to może moje zbyt małe doświadczenie z akcelerometrem w ipodzie wychodzi, nie mam pojęcia.
Mimo wszystko, gra jest naprawdę fajna i szkoda, że oryginał wymaga wciskania przycisków do pochylania terenu. No i dziw, że jeszcze nie pojawia się podobna gra tyle że na Wii.
Ostatnią grą jest Biplane, czyli prosty "symulator", w którym latamy sobie samolocikiem i strzelamy do balonów i innych statków. Ładna grafika, niezłe sterowanie i niewysoka cena. Znaczy się wszystko to, co potrzeba po dobrej grze na telefon.

poniedziałek, 2 lutego 2009

Podsumowanie tygodnia XXVI

No i dzień po ostatnim poscie przyszedł wreszcie Dark Sector z TheHut. Ponieważ funt niestety jest mocno drogi teraz, to chyba czas nieco przystopować z zakupami na wyspach.
Rzutem na taśmę (bo 30) też skorzystałem z promocji w Media Markt i zakupiłem sobie Crysisa i King's Bounty: Legenda po 29zł sztuka. Miałem nic nie kupować, ale akurat musiałem po coś jeszcze wpaść do Idiotów, więc zrobiłem sobie dodatkowy prezent imienionowy.

Moim nowym nałogiem jest Mount & Blade. Jestem zszokowany jak bardzo ta gra mnie wciągnęła. Niby tylko się jeździ na koniu i tnie się biednych ludzi. Tzn, próbuje się ciąć, bo trafienie kogoś to nie jest taka prosta sprawa. Powiedziałbym, że to cholernie ciężka sprawa. Nawet trafienie kogoś z kuszy z odległości większej niż kilkanaście kroków nie jest łatwym zadaniem (o łuku nie wspominając). Zwerbowałem parę chłopa (po uprzednim zabiciu parunastu rabusiów) i jeżdżę sobie po okolicy szukając okazji do zarobku. Dodatkowo w miastach "tracę czas" na bijatykach na arenie. Dzięki temu udało mi się całkiem przyzwoicie zarabiać (250 dinarów za wygraną), a dodatkowo podnosze sobie umiejętności walki różnymi brońmi. Same zalety.
Zdecydowanie jedno z najlepiej wydanych 7,5E w historii. Szkoda tylko, że Steam z niewiadomych przyczyn nie zlicza mi godzin spędzonych w tej grze (przez co mi średnia mocno padła).

Prócz M&B, udało mi się jeszcze zdobyć kolejne osiągnięcie w Portalu (Long Jump). Wreszcie znalazłem dobre miejsce, gdzie mógłbym skakać na odległość bez większego problemu. Pozostają mi tylko jeszcze osiągnięcia z map dodatkowych teraz do zrobienia.

Parę godzin zrobiłem też w pierwszym Fajnalu. Ciężko powiedzieć jak daleko zaszedłem (na liczniku 12 godzin). Wiem, że mam już pierwszy z czterech kryształów i jestem w miejscu gdzie powinien być drugi. Wciąż gra mnie frustruje wszechobecnymi walkami, choć ostatnio zauważyłem, że część wrogów nawet zaczyna uciekać przede mną (oczywiście dotyczy to np. jednego z 8 wilków, a nie całego stada). Jeszcze trochę i się zacznę mocno wkurzać i wywalę tę grę w cholerę od razu odpalając Final Fantasy III.