sobota, 20 czerwca 2009

Podsumowanie tygodnia XXXII

Ponieważ Microsoft nie przedstawił na E3 nowej wersji konsoli, ani nie obniżył ceny 360ki, postanowiłem wreszcie dokonać skoku w obecną generację konsol i kupiłem Xboksa 360 Pro (czy tam Premium).


Cena była przyzwoita (i w dodatku jakieś 200 metrów od mojej pracy), więc na piechotę udałem się do Świata Gier. Po powrocie do domu i strzeleniu tego doskonałego zdjęcia wziąłem się za podłączanie. I spotkał mnie niezły zonk, kiedy moim oczom ukazała się następująca wtyczka do kontaktu:

Wkurzony już miałem się ubierać i jechać do sklepu, ale Cubituss uświadomił mi, że przecież mogę podłączyć dowolny kabel komputerowy i też będzie wszystko działało (swoją drogą, zasilacz do Xa jest objętościowo chyba większy niż PS2 slim). No i jak mi powiedziano, tak zrobiłem.
I co? Jest świetnie.


Do konsoli doszły mi również trzy gry z Goozexa.eu. Nie są to może najnowsze hiciory, ale każda gra jest warta chyba zagrania. Oczywiście zanim zabiorę się za te tytuły, najpierw zabrałem się za coś, co już wcześniej kupiłem.
Na początek poszedł TMNT 89 Arcade. Niestety, granie samemu w ten tytuł uświadomiło mi, że to nie jest tak dobra gra, jaką ją pamiętam. O ile powiedzmy w Final Fighta czy Vendettę da się grać w pojedynkę, to ta gra definitywnie powstała z myślą o 3-4 graczach. Jak nie znajdę osób do wspólnego grania, chyba też będę musiał poważnie przemyśleć zakup TMNT 4: Turtles in Time, które niedługo się ma pojawić na XBLA.
Później wziąłem się za odpalanie paru demek. UFC Undisputed rządzi, chociaż czuje że będę musiał długo ćwiczyć zanim to wszystko opanuję. Ale grę kupię, bo goście się nieźle nawalają. Nawet jeżeli moja krótka przygoda z UFC zakończyła się na Ortiz vs Shamrock 3.
Podobnie rządzi Fight Night Round 04 i pewnie też ją kupię.
Następne w kolejce było Perfect Dark Zero. Wiedziałem, co ludzie o tym tytule myślą, zanim w grę zagrałem. I niespecjalnie mnie to przerażało. Ludzie zwykle przesadzają. No właśnie, zwykle. Po przejściu tutoriala wykasowałem grę z dysku i wątpię, żebym ją kiedykolwiek ponownie odpalił. Ciężko mi wskazać jednoznacznie co było najgorsze. To taka kombinacja kiepskiego sterowania (mimo wielu opcji dostosowania, nie udało mi się porządnie ustawić czułości), biednego AI i kiepskiego designu poziomów. I znowu, pewnie w coopie gra się lepiej (zresztą w co sie nie gra lepiej), ale wątpię żeby mi było dane tego spróbować. Jest na to 4 lata za późno.
Postanowiłem więc sięgnąć po coś znajomego. Wybór padł na Tomb Raider: Legend, którego już raz skończyłem na pierwszym Xboksie. I tak się zagrałem, że przeszedłem ją po raz kolejny.
Nie powiem, było parę kurew i prawie rzucania padem w telewizor (głównie podczas walki z tym czymś w Anglii). Niestety, gra ma kiepskie, hmm, w zasadzie nie wiem pod co to podpiąć. Chodzi o to, że kiepsko wybiera w co chcę rzucić tą swoją śmieszną linką. Zamiast rzucać w dźwignię, która jest prosto przede mną, gra decyduje że chcę rzucić w tę bardziej w prawo. No i te denne momenty na motorze. Prócz tego, doskonała gra.
Następnie wziąłem się za granie w Crackdowna. Fatalnie, że tej gry nie można instalować na dysku. Jeżeli jakaś gra bardzo tego potrzebuje, to właśnie Crackdown. Ciekawe jak to rozwiążą w Games on Demand, bo z obrazków wynika że tę grę będzie można kupić.
No, ale nic, nie zważając na "wycie" czytnika wziąłem się za oczyszczanie Pacific City z szumowin. No dobra, więcej czasu spędziłem na bieganiu po dachach i szukaniu kul, niż na zabijaniu ludzi Los Muertos. No, ale w końcu wyczyściłem jedną z wysp z przestępców i ruszyłem na kolejną.
Podoba mi się to, co Realtime Worlds zrobiło z silnikiem Renderware. Ładnie wszystko wystylizowali, więc nieźle gra sobie radzi z upływem czasu.

Brak komentarzy: